Wielka awantura o małą deskę śnieżną

Badacze tragedii sformułowali blisko sto hipotez. Dotychczas polskim internautom przedstawiono bliżej tylko jedną, opisaną w wydanej po rosyjsku książce pt. Tajemnice śmierci grupy Diatłowa, autorstwa Jewgienija Bujanowa i Borysa Słobcowa. Niestety, z niewiadomych powodów, przemilczano bardzo istotną sprawę. To odpowiedź na pytanie: dlaczego na hipotezie Bujanowa nie zostawiono przysłowiowej suchej nitki?

Streszczenie hipotezy na podstawie najnowszego wydania książki pt. Tajemnice śmierci grupy Diatłowa:[1] przyczyną tragedii było zjawisko znane jako „deska” lub „dziura” śnieżna, które wywołało nieumiejętne rozstawienie namiotu i huraganowy wiatr. Masy śnieżne przesunęły się w dół, zasypując namiot i śpiących w nim ludzi. Nacisk złamał żebra Ludmile i Siemionowi. Nikołaj doznał urazu głowy. Diatłowcy przecięli ścianę namiotu i wydostali się na zewnątrz. Ranni wymagali pomocy. Nikołaj stracił przytomność na skutek urazu głowy. Grupa, pomagając rannym, zeszła w dół zbocza. Nieprzytomnego Nikołaja niósł jeden z mężczyzn. Rozpalono ognisko, rannych przeniesiono 75 metrów w głąb lasu. Doglądał ich Aleksander. Z powodu wysiłku, nieodpowiedniej odzieży i odniesionych urazów grupa zaczęła umierać. Igor, Zina i Rustem próbowali wrócić do namiotu po ciepłe ubrania. Niestety, nie udało im się pokonać wiatru i również zmarli na hipotermię.

Hipoteza została sformułowana w 2008 roku. Z czasem uległa modyfikacji.  Na początku autor sugerował zejście po zboczu małej lawiny.[2] Następnie dopuszczał wystąpienie małej lawiny lub „deski śnieżnej”.[3] Obecnie skłania się do ostatniego zjawiska. Na pierwszy rzut oka koncepcja brzmi logicznie. Problemy zaczynają się wówczas, gdy przyjrzymy się pewnym szczegółom, a zwłaszcza relacjom grupy poszukiwawczej z 1959 roku.

„Czy Pan rozumie, że my tam wtedy byliśmy?”

Treść książki (wówczas jeszcze niewydanej) została zaprezentowana na konferencji z okazji 49-lecia tragedii. Jewgienij Bujanow wygłosił wówczas obszerny referat. Zasadniczo mówił o „małej lawinie”, stanowiącej pewnego rodzaju synonim używanego później określenia „deska śnieżna”.[4] Na podstawie nagrań archiwalnych można odtworzyć przebieg panelu dyskusyjnego, który odbył się po referacie.[5]

Tłumaczenie najważniejszych fragmentów:

Piotr Bartałomiej (profesor Politechniki) – Czy mogę zadać Panu pytanie? Czy widział Pan fotografię, wykonaną tuż po znalezieniu namiotu? Wokół stoją kijki do nart i narty. Stoją wbite w śnieg… Jak to się stało, że po zboczu zsunęły się masy śniegu, a kijki do nart dalej stoją?

Jewgienij Bujanow – Jakie kijki? Które? Jakie narty? Miałem na myśli to, że jedynie tylna część namiotu została zasypana i być może te narty… Która to fotografia? Ja widziałem inną. Nie wierzę, że to zdjęcie zostało wykonane po znalezieniu namiotu.

Jurij Koptiełow (ekipa poszukiwawcza z 1959 roku) – Zostało. Jestem na nim.

[Wybucha ogólne zamieszanie].

Piotr Bartałomiej – Zadałem Panu ważne pytanie.

Jewgienij Bujanow – Już odpowiadam. Tu miała miejsce następująca sytuacja: wszystko się przewróciło. Narty upadły na namiot. Diatłowcy wydostali się z niego, obeszli namiot i z powrotem powbijali w śnieg narty z kijkami.

Piotr Bartałomiej – Bez butów?

Jewgienij Bujanow – Tak bez butów, żeby było im wygodniej. Taka sytuacja jest możliwa.

Piotr Bartałomiej – Hmmm… czyli nie zapomnieli o naprawie namiotu i ustawieniu kijków, a zarazem nie zabrali ze sobą najpotrzebniejszych rzeczy?

Przełęcz Diatłowa, deska śnieżna Fot. 1 Fotografia z archiwum prokuratora Iwanowa, wykonana po znalezieniu namiotu turystów. Znajdujące się w nim rzeczy zostały wyjęte, płachtę namiotu rozciągnięto na śniegu (prawy dolny róg), a następnie przesłano do ekspertyzy. Kije do nart, należące do Diatłowców, stoją wbite w śnieg wokół miejsca rozbicia ostatniego obozu.

Przełęcz Diatłowa, rzeczy, miejsce Fot. 2 Rzeczy turystów wyjęte z namiotu. Wszystkie przewieziono śmigłowcem do miasta Iwdel, gdzie w dniach 5 – 7 marca przeprowadzono ich rozpoznanie.[6]

[…] Jurij Koptiełow – Od dawna zna Pan Borysa Słobcowa? (współautor książki, w 1959 roku brał udział w poszukiwaniach turystów – przypis AL)

Jewgienij Bujanow – Tak, od dawna. Poznaliśmy się w 2006 roku, w sierpniu, podczas nagrywania wywiadu w mieszkaniu Borzenkowa.

[…] Jurij Koptiełow – Zmierzam do tego, że… Pana hipoteza… niewielkiej lawiny i tak dalej… Słobcow nie mógł się z Panem zgodzić.

Jewgienij Bujanow – Zgodził się ze mną.

Jurij Koptiełow – Zgodził się?!

Jewgienij Bujanow – Tak.

[Wybucha awantura i wszyscy krzyczą].

[…]  Jewgienij Bujanow – Mogę podać jeszcze jeden dowód. W rejonie namiotu nie znaleziono żadnych śladów na śniegu. Ani śladów zostawionych przez ludzi, ani narty. Nic.

Głos z sali – To nieprawda proszę Pana. Mamy świadków, którzy widzieli te ślady.

Jewgienij Bujanow – Jak to: nieprawda?

Głos z sali – Czy Pan rozumie, że my tam wtedy byliśmy? Wszystkie ślady zostały znalezione.

Jewgienij Bujanow – Interesuje mnie tylko opinia Borysa Słobcowa i Michaiła Szarawina, którzy widzieli to miejsce jako pierwsi.

Kto znalazł namiot i co zobaczył?

Jewgienij Bujanow nie chciał uwzględnić relacji świadków. Oddajmy zatem głos osobom, których opinia stanowiła podstawę do sformułowania jego hipotezy. Borys Słobcow, współautor książki, w dniu 26 lutego 1959 roku znalazł opuszczony namiot turystów. Towarzyszył mu Michaił Szarawin – student Politechniki oraz Iwan Paszin – leśnik.[7]

Słobcow, Szarawin, Paszin - Przełęcz Diatłowa Fot. 3 Od lewej: Borys Słobcow (w 1959 roku student trzeciego roku Wydziału Energetyki Politechniki Uralskiej), Michaił Szarawin (student Politechniki Uralskiej), Iwan Paszin (urodzony w 1908 roku, leśnik zatrudniony przez Centralę Nadleśnictwa w Wiżaju).

15 kwietnia 1959 roku Borys Słobcow zeznawał w prokuraturze pod przysięgą.[8] Powiedział, że namiot został lekko zasypany śniegiem, a stojące wokół niego nienaruszone kije narciarskie wbite w śnieg, wykluczają osunięcie się masy śniegu po stoku:

Po podejściu do namiotu stwierdziliśmy, że wejście wystawało spod śniegu, lecz pozostała część była przysypana śniegiem. Wokół namiotu, w śniegu, stały wbite kije narciarskie i jedna para zapasowych nart. Grubość śniegu na namiocie wynosiła 15 – 20 cm. Było widoczne, że jest to śnieg nawiany przez wiatr.[9]

Borys Słobcow - Przełęcz Diatłowa, akta śledczeFot. 4 Protokół przesłuchania, podpisany przez Borysa Słobcowa. Arkusz numer 300, pierwszego tomu akt śledczych.

Iwan Paszin nie żyje. Uważał, że Diatłowcy rozcięli namiot, ponieważ dusili się od toksycznych oparów, a na miejscu tragedii miała miejsce eksplozja. Wywnioskował to z rozkazu, jaki wojsko przekazało mieszkańcom pobliskiego Wiżaju. (Sprawa zostanie omówiona w kolejnym odcinku).

Michaił Szarawin potwierdza, że wokół namiotu stały narty i kijki do nart wbite w śnieg. Jego zdaniem na dachu znajdowała się niezbyt gruba warstwa śniegu, najprawdopodobniej nawianego przez wiatr. W rozmowie z Jurijem Kuncewiczem – Prezesem Fundacji Pamięci Grupy Diatłowa, powiedział: „do głowy nam nawet nie przyszło, że mogła tam zejść lawina”.[10] Zjawisko „śnieżnej deski” również wyklucza. Hipotezę Bujanowa uznał za nieprawdopodobną i niezgodną z tym, co znaleziono na miejscu tragedii. Jego zdaniem: „Borys Słobcow poparł hipotezę Jewgienija Bujanowa, ale żaden z członków ekipy poszukiwawczej się z nią nie zgadza”.[11]

Jewgienij Bujanow twierdzi, że poznał Borysa Słobcowa w 2006 roku, w mieszkaniu Władimira Borzenkowa w Moskwie, podczas nagrania wywiadu do vloga o tragedii na Przełęczy.  Co ciekawe: w czasie rozmowy Słobcow powtórzył słowa, jakie w 1959 roku przekazał prokuraturze. Wykluczył  zejście po stoku małej lawiny lub „śnieżnej deski”. Dwa lata później zmienił zdanie i został współautorem książki Tajemnice śmierci grupy Diatłowa. Reszta ekipa poszukiwawczej nie rozumie jego zachowania. Wszyscy zgodnie zapewniają, że hipoteza „śnieżnej deski” stoi w jawnej sprzeczności z wyglądem miejsca tragedii. Dziwią się temu, że Borys Słobcow zaczął opisywać je inaczej, przy czym nowa wersja znacznie różni się od tej, którą przekazał prokuraturze.

Debaty pełne emocji

Jewgienij Bujanow chętnie występuje publicznie. Praktycznie każde spotkanie z dziennikarzami awanturą. Fragment debaty w studiu telewizyjnym, poświęcony hipotezie Bujanowa, można obejrzeć tutaj Interesująca nas kwestia omawiana jest od około 8:46 do 10:43.

Uwaga! Film od 18 lat. Zawiera zdjęcia ofiar, wyświetlane bez ostrzeżenia na całym ekranie. Pierwsza fotografia 10:08.

Tłumaczenie początkowego fragmentu dyskusji:[12]

Gieorgij Czerdancew, dziennikarz – Jak wyjaśnić konieczność opuszczenia namiotu bez rzeczy, bez butów, bez niczego? Dlaczego uciekali?

Jewgienij Bujanow – Huraganowym wiatrem! Oni zrozumieli, że jest 20, 30 stopni mrozu…

Gieorgij Czerdancew, dziennikarz – Na odkryty stok zabrali rannych? Na huraganowy wiatr? Przecież to absurdalne!

Prowadzący program – I nie ubrali się?!

Kobieta, która w dalszej części dyskusji śmieje się w głos to Natalia Warsegow, dziennikarka śledcza, badaczka tragedii. Kiedy prowadzący prosi Bujanowa, aby zechciał się uspokoić, Natalia dopytuje: „dlaczego po prostu nie odkopali namiotu ze śniegu?”

Z sali dochodzą inne głosy:

– A dlaczego nie uciekali w bok, czemu poszli w dół zbocza? Przecież lawina porywa ludzi uciekających w dół, trzeba uciekać na bok od lawiny.

– Czy ma pan jakieś badania o zejściach lawin?

– Tam nie było żadnych lawin! Nigdy.

Mężczyzna, którego głos ucisza awanturę w studiu to Nikołaj Warsegow. Bardzo szanowany w Rosji dziennikarz śledczy, badacz tragedii na Przełęczy, a prywatnie – mąż Natalii. Warsegow sugeruje, iż urazy nie powstały w namiocie, ale na dole zbocza.

Dziennikarstwo śledcze w Federacji Rosyjskiej

Konflikt ma drugie dno. Wersję Bujanowa popierają władze Federacji Rosyjskiej. Ich zdaniem sprawa została już wyjaśniona hipotezą małej lawiny lub śnieżnej deski i nie ma sensu zajmować się tym tematem. Dziennikarzom, którzy nie znaleźli w książce Bujanowa rozwiązania zagadki, zarzuca się szukanie sensacji, pomstuje i łaja jak niegrzeczne dzieci, po czym odsyła do ponownej lektury książki Bujanowa.

Publikacje Natalii Warsegow nie podobają się Ministerstwu Obrony Federacji Rosyjskiej. W 2013 roku zatelefonowali do niej wojskowi. Mieli pretensję o to, że w artykułach o Przełęczy Diatłowa oczernia armię. Nikołajowi Warsegow zabroniono podobnego zbierania materiałów w zakładzie budowy maszyn imienia A. Makarowa. Uzasadnienie brzmiało: „pan się niepoprawnie zachowywał. Pytał pan weteranów o Krym. Więcej pan tu nie będzie miał żadnych spotkań!” Badając tragedię, która wydarzyła się w ZSRR, dziennikarze sami zostali zamknięci w realiach ZSRR, gdzie obywatelowi kategorycznie nie wolno było myśleć samodzielnie.  Nic dziwnego, że niektórym puszczały nerwy: „mamy referować czytelnikom jedyną słuszną koncepcję? Jak za Stalina?! K… mać!”

W ostatnim czasie emocje nieco osłabły. Po długiej batalii, której jednym z podstawowych oręży stała się książka Bujanowa, władze Federacji Rosyjskiej zaczęły przyznawać słuszność dziennikarzom śledczym i dopuszczać drugą przyczynę tragedii. Jest nią wypadek wojskowy, a precyzyjniej mówiąc: awaria rakiety. Choć ustalenie szczegółów wymaga anielskiej cierpliwości, wreszcie pojawiła się możliwość wyboru, o którą tak zaciekle walczono.

Trochę gorzej wygląda sytuacja dziennikarza śledczego z zagranicy. To persona z natury rzeczy podejrzana. Ma tłumacza? Źle. Nie potrzebuje tłumacza? Jeszcze gorzej! Gdzie się tak nauczył rosyjskiego i po co?  W dobrym tonie leży piętrzenie przeszkód natury formalnej, np. w zakresie posiadania rosyjskiej legitymacji prasowej. To dokument tak niedostępny i elitarny, że można kupić go przez internet za 2500 rubli…

Otrzymałam od badaczy tragedii ogromną pomoc i wsparcie. Zależało im, aby polscy internauci zapoznali się z dokumentami i pomogli w rozwiązaniu zagadki. Zarazem wiele osób mówiło mi wprost: „Przełęcz Diatłowa nie jest dla Polaków”. Dlaczego? Bo nie rozumiemy bohaterstwa Armii Czerwonej, bo polska dziennikarka wszystko przeinaczy, bo mamy wypaczone poglądy. Po co polskim internautom biografia Zołotariowa?! Przecież nie muszą jej znać. Po co polskim internautom kilka hipotez do wyboru? Mają jedna, niech im starczy. Usłyszałam również następującą opinię: „szczerze Pani radzę: nic o tym nie pisać. A jeszcze dla Polaków?! W życiu!”

Tu mała ciekawostka, o której nie wiedzieli moi rozmówcy: Jurij Kuncewicz – Prezes Fundacji Pamięcią Grupy Diatłowa ma polskie korzenie, największą wiedzę o tragedii i największe archiwum dokumentów.

Jurij Kuncewicz, mail, tragedia na Przełęczy Diatłowa Fot. 5 Fragment maila z dnia 7 lutego 2017 roku, który otrzymałam od Jurija Kuncewica: „z Polską wiele mnie łączy. Moi przodkowie znali język polski, mieszkali na Białorusi. Jeden był arcybiskupem, inny bankierem w Krakowie, Maria Kuncewicz – polską pisarką. Spisałem swój rodowód od XVI wieku. Daj nam znać, jeśli odwiedzisz Muzeum Dom Kuncewiczów w Polsce. Bardzo interesuje mnie i moich krewnych.” Muzeum Dom Kuncewiczów znajduje się w Kazimierzu Dolnym.

Rozmowy o śniegu i lodzie

Publikacja Jewgienija Bujanowa wywołała gwałtowną reakcję nie tylko poszukiwaczy, ale również znawców gór. Wiktor Popownin, docent Wydziału Geografii, przeanalizował stok, gdzie doszło do tragedii. Wedle jego badań: nachylenie zbocza wynosi 15 stopni i jest to zdecydowanie zbyt mało, aby podejrzewać wystąpienie lawiny, „deski śnieżnej” czy innego osunięcia śniegu.[13] Irina Bachtina, mistrzyni sportu z turystyki, kierowniczka wielu wypraw po Północnym Uralu, udzieliła w tej sprawie komentarza Rosyjskiej Agencji Informacyjnej. Hipotezę Bujanowa nazwała „śmiesznym żartem”.[14] Badacz tragedii Giennadij Kiziłow w wywiadzie, którego treść została pierwotnie opublikowana w  Żurnale „Samizdat”, wyjaśnił mi:

Mój stosunek do hipotezy lawinowej jest, delikatnie mówiąc, negatywny. Na Północnym Uralu nie ma lawin, ponieważ nie ma warunków do ich powstania. Rosjanie osiedlili się tutaj 500 lat temu i od tego czasu nikt nie pamięta ani jednej lawiny. Również Mansowie nie znają terminu „lawina śnieżna”. Przyczyna tkwi w tym, iż zimą bezleśne wierzchołki gór przykrywa zlodowaciały pancerz powstały ze szreni, którego z miejsca nie może ruszyć nawet buldożer, nie wspominając już nic o wietrze. Bujanow wyprawiał się na Górę 1096 (tak zwaną: Przełęcz Diatłowa) tylko latem. Ignorował obserwacje zimowe. Pewnego razu Jurij Kuncewicz – Prezes Fundacji, na antenie jekaterynburskiej telewizji zaprosił Bujanowa, aby chociaż raz przyjechał tu zimą i „zbadał śnieg własnoręcznie”. Bujanow nie przyjmuje podobnych zaproszeń. Prawdopodobnie abstrakcyjne teoretyzowanie bardziej mu odpowiada.

Czy badacz tragedii musi odwiedzić Przełęcz Diatłowa? Oczywiście, nie musi. Przełęcz co roku zwiedzają tysiące turystów i naprawdę nic z tego nie wynika, a część badaczy z powodu stanu zdrowia nie może jej zobaczyć. Ich dokonań nikt nie kwestionuje, gdyż wizyta na miejscu tragedii ma znaczenie symboliczne, a dla rozwiązania zagadki po stokroć ważniejszy jest pobyt w archiwum. Od powyższej zasady istnieje jeden wyjątek.

Bezwzględnych oględzin miejsca tragedii zimą internauci i dziennikarze wymagają tylko od Jewgienija Bujanowa. Dlaczego? Bo tylko on opisał wygląd uralskiego śniegu, nie zobaczywszy go uprzednio. To irytuje turystów, dobrze znających Północny Ural. Tymczasem Jewgienij Bujanow kategorycznie sprzeciwia się zimowej wyprawie na Przełęcz:

Jewgienij Bujanow, mail, deska śnieżna Fot. 6 Wiadomość e-mail od Jewgienija Bujanowa, dotycząca wyprawy zimowej na miejsce tragedii.

W e-mailu (oryginalna treść na zdjęciu powyżej) Bujanow wyjaśnił mi: „co z tego, że nie byłem tam zimą? Ponad 40 lat chodziłem po górach i nie mogę zrozumieć, co takiego specjalnego ma tam być zimą? Niczego nie można znaleźć pod śniegiem”.

Tymczasem istota sprawy tyczy się właśnie śniegu, a nie tego, co leży pod nim. Specjalnie dla Czytelników Diatlow.pl sprawę wyjaśnił Sasza Kuliczkin, doświadczony turysta i podróżnik:

Ural ma ponad 2000 km długości. Dzieli się na kilka stref i każda charakteryzuje się innymi warunkami atmosferycznymi. Ludzie często wyobrażają sobie Ural jak himalajskie szczyty. Tymczasem najwyższe wzniesienie Północnego Uralu ma 1617 m, Polarnego – 1472 m, a części Mugodżary – 567 m. Na Północnym Uralu nie ma lawin i śnieżnych desek, gdyż szczyty są niskie, stoki łagodne, a śnieg okrywa warstwa lodu. Zimą występują tu spore wahania temperatury w ciągu doby. W dzień temperatura jest dodatnia, wynosić może nawet plus 10 stopni Celsjusza. Dlatego Diatłowcy mają na zdjęciach rozpięte kurtki lub gołe głowy. Słońce grzeje, a lód się topi. Po zachodzie słońca temperatura spada nawet do minus 30 stopni i wszystko zamarza na kość. Igor zawsze rozbijał obóz przed zmrokiem, gdyż ściany namiotu w dosłownie kilka minut przymarzają do zasp. Nawet silny wiatr nie jest w stanie ruszyć ani lodu, ani śniegu pod nim. Teoretycznie może to zrobić jakaś trąba powietrzna, natomiast trudno zakładać, że po jej przejściu gałęzie i drzewa nie są połamane, a namiot stoi w tym samym miejscu… Zróbcie eksperyment i poszukajcie w internecie opracowań naukowych, dotyczących występowania lawin śnieżnych i zjawiska „śnieżnej deski” na Północnym Uralu. Ja znajduje jedno – autorstwa Pana Jewgienija Bujanowa.

Sasza interesuje się tragedią na Przełęczy. Książkę Tajemnice śmierci grupy Diatłowa analizował pod kątem własnych doświadczeń turystycznych. Jego zdaniem:

Nawet gdyby (jakimś cudem, wbrew wszelkim prawom i zasadom) na namiot zsunęła się tak zwana „deska śnieżka”, każdy turysta rozgarnąłby śnieg, ocenił zniszczenia i je naprawił. Kto i po co uciekałby 1,5 km bez butów, na pewną śmierć na mrozie? Przecież to absurd. Sami pomyślcie – co byście zrobili w takiej sytuacji? Po pierwsze: trzeba się ubrać i pomóc rannym, po drugie: doprowadzić namiot do porządku i schronić przed mrozem. Zdaniem Bujanowa Diatłowcy: nie ubierają się, nie zakładają butów, obchodzą namiot naokoło, żeby wbić w śnieg kijki do nart (po co?), odwracają się w drugą stronę, biegną kawałek, a następnie targają rannych, z krwotokami wewnętrznymi, przez półtora kilometra, narażając ich na koszmarny ból, a całą grupę skazują na pewną śmierć. W życiu nie uwierzę, że jakikolwiek doświadczony turysta zrobiłby coś tak idiotycznego.

Kulisy wydania książki

Nerwową atmosferę hipotezy „śnieżnej deski” podgrzewały kulisy wydania książki Bujanowa. Publikację zaprezentowano na uroczystej konferencji (z okazji pięćdziesięciolecia tragedii), zorganizowanej przez Fundację Pamięci Grupy Diatłowa i Politechnikę Uralską. Jewgienij Bujanow nie miał pieniędzy druk. Koszty pokrył Piotr Bartałomiej, profesor Politechniki, który przyjaźnił się ze zmarłym na Przełęczy Nikołajem Thibeaux-Brignolle.

Giennadij Kiziłow (pierwodruk wywiadu w Żurnale „Samizdat”) powiedział mi:

Wokół „lawiny Bujanowa” dzieją się dziwne rzeczy. Żeby wydać jego książkę, zobligowano rektora Politechniki Uralskiej i wykładowcę Piotra Bartałomieja, który brał udział w poszukiwaniach w 1959 roku, do przeznaczenia na ten cel jego prywatnych pieniędzy. Bartałomiej znalazł się w niedorzecznie śmiesznej sytuacji: krytykuje Bujanowa, ale płaci za wydawanie jego książki.

Wielu czytelników myślało, że publikacja prezentuje oficjalne stanowisko Fundacji. W związku z powstałym zamieszaniem Piotr Bartałomiej złożył wyjaśnienia w studiu jekaterynburskiej telewizji. Powiedział, iż organizatorzy konferencji z okazji pięćdziesięciolecia tragedii chcieli wydać publikację książkową. Żadna inna nie została napisana i tym samym zaprezentowano szerokiej publiczności dzieło Bujanowa.[15] W 2013 roku Fundacja oficjalnie „odcięła się” od zawartych w książce treści, co wywołało trwający do dziś spór pomiędzy Jewgienijem Bujanowem a Jurijem Kuncewiczem i pozostałymi badaczami tragedii. Oczywiście, ma on drugie dno. Fundacja jest apolitycznym i niezależnym podmiotem, finansowanym z majątku Kuncewicza. Nie chce od państwa wsparcia ani tym bardziej „błogosławieństwa”. Nikt się nie spodziewał, że książka Bujanowa, zaprezentowana na konferencji Fundacji, stanie się narzędziem do strofowania dziennikarzy zaprzyjaźnionych z Fundacją.

A teraz, bez zbędnych emocji…

… po prostu zajrzyjmy do akt śledczych.

Wedle hipotezy „deski śnieżnej” Zina Kołmogorowa przeszła od namiotu do cedru (1,5 km), a następnie próbowała wrócić do namiotu, do którego zabrakło jej około 300 m.[16] Z sekcji zwłok wynika, że Zina nie miała odmrożonych stóp,[17] w odróżnieniu od pozostałych ofiar. Była bez butów, jedynie w skarpetkach.[18] Należy z tego wnioskować, iż zmarła szybciej od towarzyszy, zanim pojawiły się odmrożenia i tym samym nie mogła zginąć jako ostatnia, przechodząc po stoku najdłuższą drogę ze wszystkich.

Ludmiła Dubinina zmarła na skutek krwotoku i kłutej rany serca.[19] W opinii specjalisty przeprowadzającego sekcję zwłok stało się to około 10 – 20 minut od wystąpienia urazów.[20] Wedle przeprowadzonych na miejscu tragedii eksperymentów przebycie drogi od namiotu do cedru wymagało co najmniej 40 minut. Siemion zmarł w podobnym czasie od wystąpienia urazów co Ludmiła,[21] Nikołaj po urazie głowy był nieprzytomny,[22] a ślady na śniegu zostały zostawione przez 8 lub 9 osób.  Co więcej: ślady były podobne, zatem zostawiły je osoby o podobnej wadze. Zdaniem prokuratora Iwanowa:

Wszyscy turyści poruszali się samodzielnie, nikt nikogo nie niósł.[23]

Medycyna sądowa nie zna przypadku, w którym ofiara z obrażeniami głowy Nikołaja Thibeaux-Brignolle byłaby w stanie samodzielnie przejść 1,5 km w śniegu, sięgającym do połowy łydki.

Wynika z tego, że urazy Ludmiły, Siemiona i Nikołaja nie powstały w namiocie.

________

© Alice Lugen. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Proszę o wskazanie autora i źródła przy korzystaniu z prawa cytatu.

Zdjęcia użyte na stronie pochodzą ze zbiorów autorki lub Fundacji Pamięci Grupy Diatłowa, prowadzonej przez Jurija Kuncewicza, z siedzibą w Jekaterynburgu i nie mogą być upowszechniane bez pisemnej zgody autorki lub Fundacji.

W artykule wykorzystano:

  • Fragmenty wywiadu Alice Lugen z Giennagijem Kiziłowem dla diatlow.pl (pierwodruk po rosyjsku w Żurnale „Samizdat” 14.06.2017 r.) Prawa autorskie do materiału: diatlow.pl
  • Fragmenty panelu dyskusyjnego, który odbył się na konferencji z okazji 49-lecia tragedii. Prawa autorskie w zakresie zapisu archiwalnego materiału oraz opracowania pierwotnej wersji tekstowej: ЦЕНТР гражданского расследования трагедии Дятловцев. Zapis dźwiękowy: НАВИГ.
  • Fragmenty dyskusji w studiu telewizyjnym programu Пусть говорят, TV Россия. Prawa autorskie do materiału: TV Россия
  • Wypowiedź Saszy Kuliczkina dla diatlow.pl Prawa autorskie do materiału: diatlow.pl

________

Wykaz   źródeł:

[1] Korzystam z najnowszej wersji publikacji Тайна гибели группы Дятлова, którą otrzymałam od Jewgienija Bujanowa w 2017 roku. Nieaktualna wersja jest dostępna nieodpłatnie tutaj Pierwotnie współautorem publikacji Bujanowa był Walentyn Niekrasow (a nie Borys Słobcow).

[2] Текст выборочных фрагментов звуковидеозаписи публичного Форума 49 Лет трагедии Дятловцев, г. Екатеринбург, профком УГТУ-УПИ, ОО „Фонд Памяти Дятловцев”, ОО „ЦЕНТРа гражданского расследования трагедии Дятловцев” 01- 02.02.2008

[3] Пусть говорят: Перевал Дятлова: не ходи туда, TV Россия, Первый канал, 16 – 17.04.2013

[4] Текст выборочных фрагментов звуковидеозаписи публичного Форума 49 Лет трагедии Дятловцев, г. Екатеринбург, профком УГТУ-УПИ, ОО „Фонд Памяти Дятловцев”, ОО „ЦЕНТРа гражданского расследования трагедии Дятловцев” 01- 02.02.2008

[5] Текст выборочных фрагментов звуковидеозаписи публичного Форума 49 Лет трагедии Дятловцев, г. Екатеринбург, профком УГТУ-УПИ, ОО „Фонд Памяти Дятловцев”, ОО „ЦЕНТРа гражданского расследования трагедии Дятловцев” 01- 02.02.2008

[6] Протокол осмотра вещей, обнар. на мест происшествия, Удобное Дело, Том 1, 11 – 20

[7] Протокол обнаружения места стоянки туристов, Удобное Дело, Том 1,  2; Допрос свидетеля Слобцова, Удобное Дело, Том 1, 298 – 300; Допрос свидетеля Ортюкова Г. С., Удобное Дело, Том 1, 307-308; Допрос свидетеля Лебедева В. Л., Удобное Дело, Том 1, 313-315

[8] Допрос свидетеля Слобцова, Удобное Дело, Том 1, 298 – 300

[9] Допрос свидетеля Слобцова, Удобное Дело, Том 1, 298 – 300

[10] Текст беседы представителя „ЦЕНТРа гражданского расследования трагедии Дятловцев” Ельдер (обозначение в тексте КА) и представителя „Фонда Дятловцев” Ю.Кунцевича (КЮ) с поисковиком М.Шаравиным (ШМ), 15.02.2007

[11] М. Пискарева  Михаил Шаравин отвечает на вопросы участников группы „Перевал Дятлова”, Журнал Самиздат, 14.11.2013

[12] Пусть говорят: Перевал Дятлова: не ходи туда, TV Россия, Первый канал, 16 – 17.04.2013

[13] Версии трагедии гибели Дятлова, К. П. ВИДЕО, 2013

[14] А. Гусельников Тайна гибели группы Дятлова раскрыта, Российское Информационное Агентство, 09.08.2016

[15] Загадка перевала Дятлова, Эктб TV, 2013

[16] Протокол осмотра места происшествия, Удобное Дело, Том 1, 3 – 6

[17] Акт исследования трупа Колмогоровой, Удобное Дело, Том 1, 127 – 134

[18] Протокол осмотра места происшествия, Удобное Дело, Том 1, 3 –  6

[19] Акт исследования трупа Дубининой , Удобное Дело, Том 1, 355 – 357

[20] Допрос эксперта Возрожденного, Удобное Дело, Том 1, 381 – 383

[21] Допрос эксперта Возрожденного, Удобное Дело, Том 1, 381 – 383

[22] Допрос эксперта Возрожденного, Удобное Дело, Том 1, 381 – 383

[23] Л. Иванов Тайна огненных шаров, Ленинский Путь, 22-24.12.1990